Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kać jej męża, wartego odemnie więcej i godnego jej piękności i jej świeżości czuć. Z pomocą mej kabały udało mi się zainteresować moich ojcowskich przyjaciół Krystyna do tego stopnia, że poczęli zajmować się myślą wydania jej za mąż. Wybór padł na młodego sekretarza i chrześniaka hrabiego Algoratti. Odwiedziłem owego kandydata do rączki mej lubej i bardzo przypadł mi do serca. Z nią zaś spotkałem się jeszcze raz, gdy mi jej wuj oddawał pierścionek w Treviso. Ponieważ przeznaczyłem ją innemu, ujarzmiłem me uniesienie, poprzestając na wstrzemięźliwym pocałunku. Przy pożegnaniu obiecałem przyjechać za dwa tygodnie do Pr. W oznaczonym dniu pojawiłem się tam z moim kandydatem na męża. Zajechaliśmy do proboszcza, wkrótce nadeszła Krystyna i zauważyłem, że piękność jej zachwyciła jej domniemanego małżonka. Potem odwiedziliśmy chorą matkę dziewczyny. W lekarzu, który pielęgnował chorą, Karol (tak się nazywał mój protegowany), poznał swego przyjaciela, wdał się więc z nim w ożywioną rozmowę, z czego skorzystałem, aby chwalić młodego człowieka z całych sił. A ponieważ nie miałem wiele czasu do stracenia, szepnąłem Krysi, że może to jest ten, którego niebo przeznaczyło jej na męża. — Na męża, dla mnie? — spytała. — Tak jest — podjąłem gorliwie. — To jest najmilszy i najlepszy młodzieniec. Byłabyś z nim szczęśliwszą aniżeli ze mną. Nie łatwo przyszło mi wymówić te słowa, których dziewczyna wysłuchała bardzo spokojnie, ku mojemu zdziwieniu. To też ochłonąłem ze wzruszenia, co mi omal nie wycisnęło łez. — Przy obiedzie — ciągnąłem dalej, Karol z pewnością będzie ci się bacznie przyglądał. Staraj mu się podobać kochanie moje, o co chyba nie trudno będzie. — A jeżeli mu się spodobam, czy prędko się ze mną ożeni? — Do tygodnia. Przy obiedzie nie zwracałem się do Krystyny, aby jej nie przerywać rozmowy z Karolem, wśród której czarująca jej naiwność rozkwitła jak polny kwiatek. Po obiedzie usłyszałem słowa, które mną wstrząsnęły. — Pani mogłabyś uszczęśliwić księcia — mówił z zapałem młody człowiek. — Byłabym bardzo rada, gdybyś się pan pozwolił uszczęśliwić — odpowiedziała z całą szczerością. Karol wpadł w zachwyt i uściskał mnie serdecznie. Wszak musiał wyładować nadmiar radości. Za parę dni proboszcz z Krystyną mieli przyjechać do Wenecji dla podpisania kontraktu ślubnego, bo dyspensa była już wyrobiona. Narzeczona Karola zachwyciła wszystkich w Wenecji, cieszyłem się więc szczęściem młodej pary, skojarzo-