Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i kładę się do łóżka. Nie mogłem jednak zasnąć, lecz nie pojawiłem się na kolacji. Kazałem powiedzieć, że jestem chory. Całą noc nie zmrużyłem oka i doprawdy nie dobrze się czułem. Nie poszedłem więc na obiady czekając co z tego wyniknie.
Pod wieczór, o mało nie wyskoczyłem z radości, zjawia się dama mego serca u mnie. Lecz trzymam się dzielnie i z obojętną miną mówię, że mój ból głowy nie zasługuje na taką zaszczytną wizytę. Dyjeta i spokój wkrótce powrócą mi zdrowie. Około jedenastej przychodzi znowu pani F. w towarzystwie D. R. — Co panu jest, biedny Casanova? — pyta współczująco. — Kazałam dla pana przygotować buljon i jaja. — Pani, jedynie dyjeta może mi pomóc. — Tak jest — potwierdził D. R. — znam tę chorobę. Potrząsnąłem głową. Podczas gdy D. R. oglądał jakiś miedzioryt, pani F. ujęła mnie za rękę, prosząc, abym wypił filiżankę buljonu. Wysunęła rączkę, lecz uczułem w mej dłoni pakiecik. Oddaliła się natychmiast i poczęła także podziwiać miedzioryt. Otworzyłem pakiecik i zobaczyłem zwitek włosów, ukrywam go pod kołdrą, a krew uderza mi do głowy i prawie odbiera przytomność. Lecz w chwilę potem jest mi już dobrze i spożywam przyniesiony buljon z jajami. Następnego dnia odwiedziłem panią F. Zapytałem mojej lubej, co mam robić z podarowanemi włosami, gdyż, aby swe sentymentalne skąpstwo naprawić dała mi plecionkę na łokieć długą. Udałem się do handlarza konfitur, żyda, którego córka była dobrą hafciarką i kazałem jej przy sobie temi włosami na przepasce z białego atłasu wyhaftować cztery początkowe litery imienia mej ukochanej. Z pozostałych włosów hafciarka splotła cieniutki sznurek, na jednym z jego końców kazałem zawiesić pętlice ze wstążki. Z tego zrobiłem sobie naszyjnik. Aby nie postradać ani pyłka z kosztownego podarunku z odcinków włosów zrobiłem proszek i kazałem go zmieszać z cukrem z wanilą i z angeliką i sporządzić z tego cukierki i drugie takie same tylko bez włosów. Pierwsze schowałem do pięknej bombonierki z kryształu górskiego, drugie zaś do szyldkretowej tabakierki. Powiedziałem pani F. że albo niech mnie wygna daleko od siebie, albo niech mnie uszczęśliwi, nie mogę bowiem tak żyć zawieszony pomiędzy niebem a ziemią. — Mój przyjacielu — powiedziała mi słodkim głosem — bądź względnym dla mnie dla tej miłości, którą czuję w sercu mojem dla ciebie. — Pozwól złożyć mi usta na twoich ustach — prosiłem. — Nie — powiedziała. Pocóż się rozpłomieniać. Będziemy