Jussuf wyszedł i kazał jej zabawiać mnie. Wskazuje mi poduszki i sama krzyżując nóżki, zasiada. Sądzę, iż widzę przed sobą Zelmę i że Jussuf chciał mnie przekonać, że niemniej dzielny jest od Izmaela. — Nie wiesz kim jestem? — pyta moja towarzyszka. — Trudno mi to odgadnąć — mówię. — Jestem żoną twego przyjaciela od pięciu lat. Zaślubiłam go, mając trzynaście lat. Zdziwiony bardzo tą emancypacją mahometanskiego filozofa, która dozwala mi rozmawiać z jego żoną. Staję się swobodniejszy i postanawiam korzystać z dobrej przygody. Widzę alabastrowe ramiona i dłonie i pozwalam wyobraźni zachęconej tą próbką wdzięków wysnuwać obraz ich całości. Żona Jussufa miała na sobie strój, jaki noszą kobiety z wyspy Scio. Ubranie to dozwalało podziwiać piękne linje nóżek i rozkoszne biodra opasane przepysznym, srebrem przetykanym, szalem. Ponad nim wykwitały cudne piersi, których drżenie zdradzało żywe wzruszenie. Zapatrzony w te cuda wyciągam mimowoli rękę, chcąc odrzucić zasłonę. Lecz moja piękna uchyla się unosząc się lekko i mówi z wyrzutem: — Zasługujesz że na przyjaźń Jussufa, znieważając jego gościnność obrazą wyrządzoną jego żonie? — Pani — odpowiadam — racz mi przebaczyć. Nie miałem zamiaru obrazić cię, nasze zwyczaje bowiem pozwalają zwykłemu śmiertelnikowi nawet, patrzeć w oblicze królowej. — I pozwoliłyby zdzierać zasłonę z jej twarzy? Jussuf zemści się. Przerażony jej uniesieniem padłem do jej nóg i dokazałem tego, że się uspokoiła. — Płoniesz? — pyta. — Tak, rozpłomieniłaś mnie. — Mój mąż nadchodzi — rzekła mi na to. Wstajemy, Jussuf mnie ściska, dziękuję mu za tak wielką uprzejmość, haftująca niewolnica oddala się. Jussuf dziękuje swej żonie, że dotrzymała mi towarzystwa, podaje jej ramię, aby odprowadzić ją do jej pokojów. Idą, w drzwiach pokoju moja piękna uchyla zasłony, całuje męża, ja zaś patrzę w jej piękny profil. Oddalają się, ścigam wysmuklą postać wzrokiem poprzez szereg pokoi, dopóki nie znikła. Jussuf powraca i śmiejąc się oznajmia, iż jego żona wyprosiła sobie z nami jeść obiad. — Sądzę, że twoja żona jest piękna. Czy piękniejsza od Zelmy? — spytałem. — Moja córka jest pełna wdzięku i słodyczy, Zofja zaś to dumna piękność. Pochodzi z wyspy Scio, to Greczynka. Kto się z nią ożeni po mojej śmierci, będzie szczęśliwy. Zaślubi dziewicę. Opowiedziałem całą przygodę panu Bonnival, przesadzając niebezpieczeństwo, na jakie się narażałem z powodu podniesienia zasłony. — Ba! — odpowiedział. — Nie byłeś w niebezpieczeństwie. Ta Greczynka zadrwiła z ciebie i z pewnością liche wyobrażenie powzięła o dzielności Włochów. Najskromniejsza
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/54
Wygląd