Przejdź do zawartości

Strona:PL Gautier - Romans mumji.pdf/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ścianę cień kapitelów i wyższych słupów kolumn. Tahoser zwykle nie wstawała tak rano i nie opuszczała łoża bez pomocy swoich służebnic; nigdy również nie wychodziła przed zatarciem we fryzurze śladów rozwichrzenia nocnego i oblaniem pięknego ciała wonną wodą, której potoki przyjmowała klęcząc, z rękami złożonemi na piersi.
Nofre, zaniepokojona, zarzuciła przezroczystą koszulę, wsunęła stopy w sandały z włókien palmowych i wyruszyła na poszukiwanie swej pani.
Szukała jej najpierw pod portykami obu dziedzińców, w mniemaniu, że Tahoser, nie mogąc spać, zechciała może orzeźwić się chłodem świtu w tych alejach wewnętrznych.
Ale Tahoser tam nie było.
„Zwiedźmy ogród,“ powiedziała sobie Nofre; „może przyszła jej fantazja ujrzenia błysku rosy nocnej na liściach roślin, może chciała raz być obecna przy przebudzaniu się kwiatów“.
Przebiegła ogród we wszystkich kierunkach, ale spotkała wszędzie samotność. Przeszukała aleje, altany, gaje, zarośla, bez powodzenia. Weszła do kiosku, na końcu szpaleru; i tu nie było Tahoser. Pobiegła do sadzawki, gdzie zachciało się może jej pani wykąpać, jak to czyniła niekiedy z towarzyszkami, na stopniach granitowych, które schodziły od brzegu na dno, zasypane przesianym piaskiem. Szerokie liście nenufarów unosiły się na powierzchni, a nic nie wskazywało, że ktoś zakłócił ich spokój; tylko kaczki, zanurzając szyje lazurowe w spokojnej toni, przecinały ją zmarszczkami i powitały Nofre radosnym wrzaskiem.