Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dojrzeć nie mogłam, a byli tem tak zajęci, że chwilami przerywali rozmowę; wreszcie rzucili go znów na podłogę i poczęli się kłócić; drażnili mojego męża w najwyższy sposób, doprowadzeni do wściekśłoci jego drwinami, kpinami i szyderskim śmiechem.
Tak jest, podnosząc głowę swojej nieszczęsnej ofiary, którą zamierzał obedrzeć z wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość, on nie wahał się śmiać i dowcipkować, jak ongi w Karlsruhe w salonie pani Ruprecht. Trwogę wzbudzał we mnie i nienawiść. Nareszcie, zniecierpliwiony widać ich docinkami, wyrzekł zimnym i stanowczym głosem:
— No i poco tyle próżnej gadaniny, kiedy wiecie doskonale o tem, że z chwilą, w którejbym przypuścił, że moja żona czegośkolwiek się domyśla, przestałaby istnieć. Przypomnijcie sobie Wiktorynę. Za to, że nie słuchając mojej rady trzymania języka za zębami, pozwoliła sobie na niewczesne żarty z moich spraw, wyprawiłem ją w daleką drogę... dalszą niż do Paryża.
— Tak, ale ta jest wcale niepodobna do pani Wiktoryny, wiedzieliśmy wszyscy, że tamta nie potrafi nic zachować w sekrecie i jeśli się czego domyśli, to nam to sama wypaple. Ta jednak jest tak chytra, że może czegoś dociec i nie zdradzić się ani słowem, i pewnego poranku mogą nas osaczyć żandarmi ze Strassburga, a to wszystko dzięki tej ślicznej lalce, która cię usidliła.
Zdaje się, że to rozjątrzyło pana de Tourelle do najwyższego stopnia. Zakląwszy rzekł ze złością:
— Wiesz, Henryku, że mój sztylet jest ostry; jeśli żona moja piśnie słowo, a ja nie potrafię zamknąć jej ust skutecznie, nim naprowadzi na nas żandarmów, tedy sztylet ten utopię w swojem ser-