Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyniesiono kolację, składała się z kuropatw, chleba, owoców i kremu; pamiętam, że kawę wylałyśmy przez okno, a ciasto schowałyśmy, ażeby służba nie gderała, że przysyłam po podwieczorek, a do ust go nie biorę. Tak mi szło o to, żeby prędko wszyscy spać poszli, że powiedziałam lokajowi, że może nie sprzątać po kolacji i iść sobie do łóżka. Nareszcie gdy się wszystko uciszyło, przezorna Amanda kazała mi jeszcze jakiś czas poczekać; poczem po jedenastej wyszłyśmy na palcach z salonu.
Zamek, niegdyś forteca, zawieszony był na szczycie skały, sterczącej na zboczu góry, i musiał wówczas przypominać sławne nadreńskie zamki; później jednak dodano przybudówkę, z której widok był wspaniały na rozciągającą się wdali wielką równinę Francji. Nowy ten budynek, położony na najbardziej urwistej stronie skały, z pod której góra wbok się usuwała, miał kształt wydłużonego trójkąta; a moje pokoje zajmowały najwęższą jego stronę. Front starego zamku dochodził aż do drogi, ciągnącej się znacznie niżej; tam były kancelarja, pokoje służbowe, a noga moja nigdy tam nie postała. Tylne skrzydło, uważając moje mieszkanie za centrum, obejmowało szereg ciemnych, ponurych pokoi, góra bowiem i gęste sosnowe lasy, jakiemi była obrośnięta, nie dopuszczały słonecznego światła; lasy te oddalone były tylko o kilka łokci od okien. Jednak właśnie tam na małej płaszczyźnie, położonej na występie skały, mój mąż urządził dla mnie ogródek. Mój sypialny pokój był w samym rogu trójkąta, mogłam z niego bez niebezpieczeństwa wyjść przez okno do ogródka, podczas gdy okna innych pokoi były o jakie sto łokci nad gruntem. Idąc dalej prawą stroną, dochodziło się