Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ujrzawszy ją w łóżku, chciał się cofnąć, ale przywołała go skargą:
— Jestem bardzo chora.
Podszedł, usiadł przy niej, nie zdejmując palta, miał wypieki na twarzy i gorączkowy połysk w ściemniałych oczach.
— Byłem tu jeszcze wczoraj — wyrzekł zcicha, nie podnosząc na nią oczu — ale nie zastałem.
— Byłeś! — wykrzyknęła radośnie — a ja czułam się tak bardzo źle, poszłam z niemi i piłam wino, bardzo dużo wina.
— I ja także piłem — szepnął — ale wódkę, całe szczęścic, że nie zdarzył się wypadek tej nocy w klinice, bo nie wiem, jakby się to skończyło.
— No widzisz, Ada, i po co? po co się tak męczyć.
Uniosła się na łóżku, objęła go rękami za szyję i całowała w usta.
Obnażone ręce otulały mu się wokół twarzy, a rozwiane włosy padały mu na policzki. Przymknął oczy i poddawał się tym pieszczotom, jak urzeczony.
Zaraz jednak poszedł do apteki, w kilkanaście minut wrócił, przynosząc lekarstwo oraz pęk narcyzów.
Zadzwonił, przyniesiono śniadanie,