Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odezwały się teraz w organizmie i paraliżowały wszystkie inne uczucia.
Rozbierała się machinalnie, wtem jej znużone, na wpół przymknięte oczy spotkały się z drugiemi swemi oczami.
Z fotografji, nie zabranej przez Adama, a którą on oparł o karafkę, uśmiechała się do niej ona sama.
Patrzyła na nią, jakby przedrzeźniająco, z lekkiem, pobłażliwem wygięciem ust, tryumfalna, przemożna Lilith i zdawała się pytać szydersko:
— Gdzież się podziała twa zła, uroczna moc, jeśli odszedł od ciebie ten z tylu wybrany?
Krągłe, obnażone już ręce kobiety opuściły się wzdłuż postaci, zmęczona twarz ożywiła się, a z sennych, na wpół przymkniętych źrenic, wpatrzonych w fotografję, trysła skra.
Krótki, nagły ból, jak zdławiony krzyk chwycił ją za piersi, wzniósł się do gardła, skłębił w niem, obejmując go, jak w zimny, metalowy pierścień.
Prędko zdmuchnęła świecę, rzuciła się na łóżko i już bez żadnej myśli usnęła natychmiast.