Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pchały się mozolnie z twardej ziemi na wierzch. Bzykały i furczały rozmaite drobne jestestwa, bujające wokół, powstawało to, rosło i chciało trwać wraz z potężnym słońcem. Jasno-barwne motyle, białe, jak lilja lub ogniście-żółte, oszołomione latały w pośrod kwiatów, pełnych wdzięku, jak one same.
Na ulicach było duszno, a słońce paliło. Ludzie snuli się postrojeni; co krok nasuwał się nam przed oczy świat i jego pokusy. Małe, wesołe grupki kobiet i mężczyzn wracały pieszo lub na wozach z pól i lasów; a zawsze kobiety z mężczyznami razem; zawsze ze śmiechem i zabawą — same jasne stroje, kwiaty, zieleń, wesele. Ach, gdyby oni wiedzieli, co im da spokój!... ale to zakryte dla ich oczu. Spaleni od słońca, zadowoleni, wracali z pustemi koszami, a nie wyglądali bynajmniej, jak gdyby zaprzepaścili dusze swoje; wielu z nich popiło się nawet. Wesołe grupy młodych dziewcząt: kelnerek, szwaczek, panien sklepowych przebiegały obok nas w radosnym pośpiechu. Gwarząc i śmiejąc się, szły w swoją drogę, mie-