Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od słońca. Potym szły dwie ciemne brzydkie dziewczynki, półnagie, a na końcu szczupła, śniada kobieta o dużych, czarnych oczach i kruczych włosach, spadających w nieładzie na czoło i uszy; na plecach niosło dziecko poobwijane. Przystanęliśmy wszyscy.
— A co to za miłe spotkanie! odezwali się.
Ale ja nic tu miłego nie widziałem. Ścieżyna była tak wązka, że miejsca było tylko na jedną osobę a przed nami i za nami przepaść.
Było to miejsce jak wybrane do zgładzenia człowieka. Ludzie gdzieś za milami, skały zamykają wszystko w koło, miejsca na grób w dowolnej ilości. Mogli mnie tu zarznąć jak barana, jeden mógł trzymać, inni zabijaliby. Stałem, mierząc ich okiem, jak też silni być mogą? Oni ze swej strony zdawali się także mierzyć mnie, jaką wartość przedstawiam w pośród braci? Wtym opodal siebie zauważyłem jakiś płaski kamień, wskoczyłem na niego i otwarłem im drogę. Dziękowali i błogosławili mnie, ale się nie ruszali z miejsca.