rzyszącego sobie wielkich przymiotów Michała[1], z obrębu grodu zaatakowanego ustąpił, tylko wprzód budowle wszelkie, jakie się podały na rękę podpaliwszy, z dymem puścił. Czyn ten, niezmierny popłoch rzucił między barbarzyńców, rozgłos zaś imienia Bolesława ziemicę ich wzdłuż i wszerz obiegł, straszną zostawiając naukę. Początek ztąd pieśni, w rodzaj przysłowia zmienionej, a wynoszącej pod niebiosa w pochwałach, i dzielność ową i odwagę nie lada:
Inni niegdyś nam słoną rybą psuli zdrowie,
Na cuchnących swych wozach dowożąc ją zgrają;
Teraz po nią na miejsce trafiają synowie,
A w znak życia, skaczące u stóp ryby drgają.
Gdy ojców mniej pochopnych hamowały grody,
Synów morskie spiętrzone nie zastraszą wody.
Za jeleniem lub dzikiem w trop chodziły sfory,
Ci polują na skarby z morza i potwory[2].
Hufom owym rycerskim przecież, po znojach tak dalekiej i uciążliwej wyprawy, spoczynku nazbyt długiego używać nie dozwolił, wnet na tychże Pomorzan je powiódł, nie znosząc cierpliwie niedoprowadzenia do skutku, poprzedniego zamiaru. A właściwie pobudkę mu dał do tej wyprawy nowej, Swatobor, pewnym stopniem pokrewieństwa z nim złączony[3], którego ród wierności władcom polskim nigdy nie dochował. Zdrajcy[4] wtrącili go do więzienia na Pomorzu a kogoś innego ze swoich, w miejsce jego zwierzchnikiem swym postanowili. Owoż waleczny Bolesław pragnąc krewniaka na wolność wydostać, przedsięwziął na Pomorzan całemi uderzyć siłami. Rzeczeni atoli wichrzyciele pomorscy świadomi potęgi i odwagi Bolesława, na chytry wzięli się
- ↑ 32) Za radą towarzyszącego sobie wielkich przymiotów Michała (Recessit inde Boleslavus magni Michaelis consilio extra muros).
Zróbmy uwagę okolicznościową, iż togo epitetu magni sama skromność pisarska, sobie samemu nie dozwalałaby przydawać: gdyby dosłownie miało się rozumieć, w myśl Bielowskiego, iż Michał kanclerz, jakby autorem kroniki był rzeczywistym, a nawet gdyby czynnym był tylko dzieła tego spółpracownikiém. Uogólniać też nie można postrzeżenia, iż ów towarzysz duchowny, miał głosstanowczy na radach wojennych Krzywoustego. Wieleby przeciw temu, poprzednio i następnie w kronice mówiło.
- ↑ 33) Przysłowie ludowe oddane rytmem.
Gallus przyswaja znajomy rytm pomiędzy ludem? czy stwarza z własnego pomysłu? jak w tym razie, tak i w ogólności zdania są rozmaite. Dotknijmy téj kwestyi nieco bliżéj,
Zbiéracze śpiewników polskich, dalekoż zaszli w zbadaniu starożytności pieśni, nuconéj przez praojców naszych? Porachowane są rzeczywiście jéj zabytki aż do rozproszonych okruszyn. Trafne są w tym względzie uwagi pamiętnego ks. Juszyńskiego na wstępie do Słownika poetów polskich:
— „Innych umiejętności, są przynajmniéj domyślne początki, mniemane okresy: ale w każdym narodzie saméj tylko poezyi pierwiastkowość, ginie w przepaści czasu i wielości domysłów, które tak mogą być pewnemi, jak muzyka Tubala albo poezyja Phemenoe.
Czas wszystko stanowiący, a prace gorliwych badaczów dziéjów ojczystych, odkryją nakoniec przynajmniéj ślady dawnéj poezyi polskiej, która jak u wszystkich innych ludów składała się z pieni religijnych i świéckich.
Król Lechitów, jako wędrowny, niósł z sobą zwyczaje własne, albo tych krajów, które opuszczał. Nie był zapewne tak dzikim, jak owe pola, w których siedziby swoje zakładał. Przyniósł podania przodków, pamiątki zdarzeń z samej podróży licznych: a czyli dawne przypadki chciał zachować, czyli nowe zostawić potomności, szedł zwyczajem dzisiejszych nomadów i w pieniach uczył pokolenia historyi rodu swojego: bo tego dowodzić nie trzeba, iż czas albo ręka zdobywców, mogła obalić najtrwalsze pomniki narodowości (mógł to uczynić, dodajmy, fanatyzm także anti-słowiański), jednak wytępić nie zdołał.“
— „Polacy mieli swoją mitologiją. Były pienia na cześć Dziedzilii, Dziewanny, Marzanny i t. d. Śpiewano romans o Popielu — lamentabiles modulationes — o Walgierze Wdałym, awantury wiślickie i t. p. Pieśni przez Bogufała i Marcina Galla w leonicznym wiérszu przywiedzione, pierwiastkowo polskiemi być musiały.“ To ostatnie założenie, obowiązkiem byłoby historyka poezyi narodowéj udowodnić, ile możności, w przykładach, jakieby wynajdywał.
Ale już po téj przemowie z r. 1820, mieliśmy pessymistów, którzyby doraźniéj w tym przedmiocie chcieli wyrokować. Niejeden zapewno z niedowierzaniem odczytywał, tego rodzaju parę orzeczeń,które tu nawiasem przytoczymy, iż pochodzić mogą z pod pióra przyszłego historyka literatury. Wyjmujemy je z przemowy Wiszniewskiego, umieszczonéj na czele jego Pomników historyi i literatury (str. XIX): „Polska“ mówi w miejscu wskazaném, „powstała w dwóch miejscach: w Chrobacyi krakowskiéj i Lechii gnieźnieńskiéj; te części Bolesław W. w jedno ciało polityczne złączył. Lecz ten dzielny król, co słupy żelazne stawiał i trąby w nurtach Dniepru topił, nie znalazł między rodakami Eginharda. Zbywało tym świetnym czasom nawet na poetach, którzy kronikarzy poprzedzać zwykli, a przynajmniéj prócz dwóch (?) poetycznych podań, które prostota kronikarska dosłownie brała, żadna (?) poezyja z owych piśmiennych czasów się nie dochowała.“ W ośm dopiéro wieków, wynajdywać się zdaje piewcę, godnego Bolesława, w Tymonie Zaborowskim, bardzie naddniestrzańskim.
Urabiający się późniéj znacznie na wzorze literatury Wiszniewskiego, dziejopis jéj także, Kondratowicz (T. 1 str. 73) „nie brak poezyi“ upatruje już w porównaniach, mianego tu na widoku przysłowia wiérszowanego — chociaż tym razem przestaje na przekładzie tegoż prozą. Wyjątkami dwoma z dalszego ciągu kroniki, zasłuży on na pochlebną wzmiankę w historyi literatury Jul. Bartoszewicza (str. 26): „Niektóre pieśni Galla pięknie po polsku przetłómaczył w tych czasach Ludwik Kondratowicz.“ Przytoczymy je tutaj w przypisach do rozdziałów właściwych. Ale owszem już jednym z nich jest wzmiankowany przekład prozą. Przekład trenu na śmierć Bolesława W. dokonany przez Szajnochę, i ten wyżéj przytoczyliśmy.
Według tego, co się dotąd powiedziało, wynikałby wniosek, iż czyjémś było to tylko urojeniem, głosić po literaturach, jakoby Gallus korzystał z pewnych pieśni ludowych i jakoby tchnienie tychże się przebijało w niektórych ustępach jego kroniki. Ale znowu pomieniony Kondratowicz, sam przez się domyśla się czegoś innego. Oto jest wyjątek z jego Dziejów literatury, który przytaczamy z zastrzeżeniem popełnianéj omyłki, jakoby pieśń o Krzywoustym nucili Słowianie w obozie Henryka V, gdy pieśń ta zatytułowana nawet w pierwowzorze: Cantilena Allemanorum in laudem Boleslai. „Gdy Zbigniew“ mówi historyk literatury „podburzył na Polskę cesarza Henryka V., Słowianie będący w wojsku cesarskiém (może Czesi i Morawcy pod wodzą Świętopełka, na teraz wyjątkowo?) śpiewali piosnkę na cześć Bolesława Krzywoustego, któréj nadaremnie im cesarz zabraniał. Gallus zasłyszał ją do starych Polaków (zkądże znowu poczerpniona ta wiadomość?) i zachował ją w swojéj'kronice przełożywszy na język łaciński.“ Za mało miejsca mielibyśmy na to w krótkim przypisie, ażeby za i przeciw się rozszérzać. - ↑ 34) Swatobór, pewnym stopniem pokrewieństwa z Bolesławem Krzywoustym złączony.
Komentator nasz Bielowski, wydając (str. 429) w związek małżeński córkę Władysława Hermana za Świętopełka pomorskiego, teraz by znowu (str. 447), w miejsce Świętopełka podstawiał Swatobora. Lecz i dla kogo innego genealogija to niepewna. Nie dziw, że się waha w dowodzeniach.
- ↑ 35) Zdrajcy wtrącili go do więzienia.
Nowe zastosowanie wyrazu „traditores“ naprowadzające na myśl o możnowładztwie na Pomorzu. „Że był ciężki na nie (Swatobor)“ — wyjaśnia Bielski — „do więzienia go wsadzili.“