Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mniały żywością swego obrazu rzeczy obecne, rozpościerały się na rzeczach widomych. W myśli mówił do niej, wyrażał jej w myśli to wszystko, co miał istotnie powiedzieć później, w przyszłych rozmowach. Przewidywał sceny, wydarzenia, następstwa, cały rozwój miłości, wedle suggestyj swojego pożądania. W jaki sposób oddałaby się mu poraź pierwszy?
Gdy wstępował na schody palazzo Zuccari, idąc do swego mieszkania, błysnęła mu ta myśl. — Onaby, z pewnością przybyła tu. Via Sistina, via Gregoriana, piazza della Trinita dei Monti, były prawie puste, zwłaszcza o pewnych godzinach. Dom był zamieszkany wyłącznie przez obcych. Mogłaby zatem bez obawy przychodzić. Lecz jak ją przywabić? — Jego niecierpliwość była tak wielka, że chciałby już módz powiedzieć: „Przyjdzie jutro!“
Myślał: „Ona jest wolna. Nie więzi jej czujność męża. Nikt nie może żądać od niej zdawania sprawy z nieobecności, chociażby długiej i niezwykłej. Jest zawsze panią każdego swego postępku“. Nagle stanęły w jego myślach całe dnie i całe noce rozkoszy. Rozejrzał się w około, po pokoju ciepłym, głębokim, tajemnym; i ten pełny i wyrafinowany zbytek, wszystek przeniknięty sztuką, podobał się mu dla niej. To powietrze czekało jej oddechów; te dywany prosiły się być tłoczonymi przez jej nogę; te poduszki pożądały odcisku jej ciała.
„Ona będzie kochała moje mieszkanie“ pomyślał. „Będzie kochała rzeczy, które ja kocham“. Ta myśl użyczała mu niewymownej słodyczy i zdawało się mu, że już nowa dusza, współświadoma zbliżającej się rozkoszy, niepokoi się pod wysokimi powałami.
Zażądał od służącego herbaty i rozsiadł się wygo-