Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

del Monte. Markiz i markiza zajmowali naczółki. Na stole błyszczały porcelany, srebra, kryształy i kwiaty.
Bardzo mało pań mogło współzawodniczyć z markizą d’Ateleta w podawaniu obiadów. Ona troszczyła się bardziej o dobre urządzenie stołu niż o toaletę. Wyborność jej smaku objawiała się w każdej rzeczy. Była ona istotnie prawdziwą arbitra sztuki wytwornego ucztowania. Jej fantazye i wyrafinowane pomysły rozpowszechniały się po wszystkich stołach arystokracyi-kwirytów. Ona to właśnie wprowadziła tej zimy łańcuchy kwiatów, zawieszonych od jednego końca do drugiego, pośród wielkich świeczników. A także modę przesubtelnej wazy z Murano, mlecznej i mieniącej się, jak opal, z jedyną orchideą wewnątrz, ustawianej pośród różnego szkła przed każdym biesiadnikiem.
— Szatański kwiat — rzekła Donna Helena Muti, biorąc szklanną wazę i oglądając z blizka krwawoczerwoną, niekształtną orchideę.
Miała głos tak bogaty w dźwięki, że nawet najzwyklejsze słowa i zwroty najcodzienniejsze zdawały się nabierać w jej ustach jakiegoś tajemnego znaczenia, jakiegoś zagadkowego akcentu i nowego dźwięku. W tenże sam sposób on król frygijski zamieniał w złoto wszystko, czego dotknął ręką.
— Kwiat symboliczny w palcach pani — szeptał Andrzej, patrząc na damę, która w tym ruchu była prawdziwie godną uwielbienia.
Była odziana w suknię niebieską, ogromnie bladą, posypaną srebrnemi kropkami, które błyszczały z pod starożytnych koronek z Burano, białych białością nieokreśloną, zaprawioną nieco barwą gniło-czerwoną, lecz tak mało, że ledwo można było dostrzedz. Kwiat prawie nienaturalny, jakby zrodzony ze zbrodni, chwiał