Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miała ubranie osobliwej barwy rdzawej, barwy krokusa, spłowiałej, nieokreślnej; jednej z tych barw tak zwanych estetycznych, które znajdują się na obrazach boskiej Jesieni Prymitywnych i Dantego Gabryjela Rosetti’ego. Suknia składała się z wielu fałdów, prostych i regularnych, które opadały z pod ramion. Szeroka, barwy zielonej morza, bladoturkusowa wstążka tworzyła pasek i opadała z boku jednym wielkim węzłem. Rękawy szerokie, miękkie, ułożone w liczne fałdy u barków, ścieśniały się na przegubach. Druga wstążka zielona jak woda morska, wązka, opasywała szyję i była zawiązana po lewej stronie w małą kokardę. Podobna wstążka wiązała końce cudownego warkocza, spadającego z pod słomkowego kapelusza, ozdobnego wieńcem hijacyntów, podobnym do wieńca Pandory Alma Tadeusza. Jeden jedyny klejnot, wielki perski turkus, w kształcie skarobeusza, nacięty pismem, jak talizman, zamykał kołnierz pod brodę.
— Zaczekajmy na Delfinę — rzekła. — Potem pójdziemy aż do sztachetów Cybeli. Chce Pan?
Była dla rekonwalescenta pełna uprzejmych względów. Andrzej był jeszcze bardzo blady i bardzo chudy, i oczy powiększyły się mu osobliwie wskutek tej chudości; a zmysłowy wyraz ust, nieco nabrzmiałych przeciwstawiał się dziwnie i pociagająco górnej części twarzy.
— Dobrze — odrzekł. Nawet jestem pani wdzięczny.
Potem, po chwilce wahania:
— Czy pozwala mi pani dzisiaj trochę milczeć?
— Czemu mnie pan o to pyta?
— Zdaje się mi, że nie mam głosu i, że nie potrafię nic mówić. Lecz milczenie może być czasami ciężkie i nużyć, a nawet drażnić, jeśli się przedłuża.