Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wstyd wszelkiemu wysiłkowi; z jednego rymu urodziła się nowa myśl, niespodziewana, usiłująca uwieść go, oderwać od myśli pierwotnej; jedna przydawka, jakkolwiek dobra i dosadna, chromała pod względem dźwiękowym; brakło zupełnie tak usilnie szukanej jakości i zestroju; i zwrotka była jak medalion, który nie udał się z winy niedoświadczonego odlewacza, co nie umiał obliczyć ilości roztopionego metalu, potrzebnego do wypełnienia zagłębia. Z natężoną cierpliwością wrzucał na nowo metal do tygla i rozpoczynał dzieło na nowo. Zwrotka udała się mu wreszcie rzetelna i dokładna; czasami wiersz tu i ówdzie miał pewną piękną szorstkość; poprzez falowanie rytmu przejawiała się doskonale symetrya; nawrót rymów czynił muzykę czystą, przywołując na myśl wraz ze zgodą dźwięków zgodę myśli i umacniając wiązadło fizyczne wiązadłem duchowem; cały sonet żył i oddychał jak samoistny zjednoczony organizm. Dla przejścia z jednego sonetu do drugiego trzymał się jednej nuty, podobnie jak w muzyce przechód z jednej tonacyi w drugą jest przygotowany przez akord septimy, w którym się utrzymuje nutę zasadniczą, ażeby z niej uczynić władającą w nowej tonacyi.
Tak tworzył, jużto gwałtownie, już powoli, z niedoznawaną nigdy przedtem rozkoszą; i zamknięte w sobie miejsce zdawało się, prawdziwie wyszłem z wyobraźni samotnego, oddanego wierszom satyra. Morze w miarę jak dzień urastał, błyskało pośród pni, jak pośród kolumnad jaspisowego portyku. Korynckie akanty były jakby odwalonymi koronami tych drzew-kolumn. W powietrze, zielonawe, niby cień połyskującej groty, ciskało słońce od czasu do czasu promienie, pierścienie i krążki ze złota. Alma Tadema,