Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miła ją z wyrafinowaną przebiegłością Donnie Hipolicie Albónico. Ta odrzekła, nie okazując żadnego zakłopotania:
— Przykro mi. Zdawali się przyjaciółmi.
Plotka rozprzestrzeniała się przez piękne usta niewieście, ulegając przemianom. Wokoło totalizatora mrowił się tłum. Miching Mallecho, koń hrabiego d’Ugenta i Brummel, koń markiza Rutolo byli ulubieńcami; potem szła kolej na Satwist’a księcia di Beffi i Carbonilla hrabiego Caligaro. Dobrzy znawcy mimo to wątpili 0 dwu pierwszych, mniemając, że nerwowe podniecenie obu jeźdźców z pewnością zaszkodzi biegowi.
Lecz Andrzej Sperelli był spokojny, prawie wesoły.
Upewniało go uczucie własnej wyższości nad przeciwnikiem; zresztą owa szlachecka żyłka do niebezpiecznych awantur, odziedziczona po bajronizującym ojcu, ukazywała mu jego zajście w świetle sławy; i wszystka urodzona wielkoduszność jego młodzieńcze, krwi rozbudziła się wobec ryzyka. Donna Hipolita Albónico podniosła się naraz w jego oczach na szczyty duszy najpożądańszej i najpiękniejszej.
Szedł naprzeciw swego konia z bijącem sercem niby naprzeciw przyjaciela, niosącego mu oczekiwaną wieść o szczęściu. Dotknął jego pyska ze słodyczą, i oko zwierzęcia, oko, w którem niespożytym płomieniem jaśniała cała szlachetność rasy, upajało go niby magnetyczne spojrzenie kobiety.
— Mallecho — szeptał, gładząc go — to wielki dzień! Musimy zwyciężyć.
Jego trainer, rudawy człowieczek, badając ostrymi oczkami inne konie, które przechodziły, prowadzone przez stajennych, rzekł ochrypłym głosem:
No doubt.