Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mi także chodzi. To dobre, niewinne i czyste dziecko. Pani mi ją możesz popsuć a już dosyć nieszczęścia na ten dom spadło... Dlatego pani daruję... ale... (z gestem). Kłaniam.

(Wychodzi trzaskając drzwiami).

MANIEWICZOWA. Co się dzieje?
ŻABUSIA (szybko). Nic! nic! nieporozumienie... zlituj się nademną... nie przychodź tutaj... ja to naprawię wszystko jakoś... Zresztą już tak zrobię, że się stąd wyprowadzimy! moja droga! moja droga daruj to wszystko! ale... ja ci powiedzieć me mogę, bo tybyś się na mnie gniewała...
MANIEWICZOWA. Czyś ty czasem jakiegoś swojego wybryku na mnie nie spędziła?
ŻABUSIA. Ja? cóż znowu! jak babcię kocham nie! Tylko Rak zrobił się taki podejrzliwy... i to wszystko przez tę Manię... to ona go tak zbuntowała...
MANIEWICZOWA. Przyznam ci się, że robicie na mnie wszyscy wrażenie szpitala warjatów i twój mąż nie potrzebuje mi drzwi zamykać, aby mi odebrać ochotę przychodzenia do was przez czas dłuższy... Żegnam cię, moja droga... i pamiętaj co ci powiedziałam. Strzeż się wplątać w jakąś awanturę... twój spryt i twoja przebiegłość nie na wiele ci się wtedy przydadzą. Nerwy wezmą górę i... zgubią!... bądź zdrowa!...

(Wychodzi przez balkon i znika).