Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

HALSKI (radośnie). Tak, za chwilę wrócę! (całuje ją raz jeszcze po obu rękach) Tak, za chwilę droga moja — za chwilę. Do widzenia — mały — cherubinie. Coś mi blady jesteś, jakby niewyspany. Ej, strzeż się, oszczędzaj swą młodość. Wierz mi są skarby i całe światy po za rozrzutnością szaleńców...

(wychodzi).


SCENA DZIESIĄTA.
KASWIN, RENA.
ஐ ஐ

KASWIN (podbiegając do Reny). Co to? co to znaczy? Dlaczego on cię tak całował po rękach?
RENA (z nagłą determinacją). To znaczy — iż pan Halski jest moim narzeczonym, idę za niego za mąż.
KASWIN (ogłuszony). Och... a ja co?... ja?
RENA (jak szalona). Ty? nic! nic!
KASWIN. Po tem, co się stało — Nic? To tak łatwo zerwać? wyrzucić jak psa... bo się trafił inny, lepszy epuzer? Ale ze mną pójdzie trochę trudniej... ale ja nie pozwolę — ja kocham — ja — moje serce — to się tak nie robi — ja mam prawa.
RENA. Nie masz ich. Pozbyłeś się ich.
KASWIN. Kiedy?
RENA. Kiedy? O... już dawno.