Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

MANIEWICZOWA. Nie przeczę, iż polityka to rzecz wysoce zajmująca, ale Żabusia wychodzi często z domu, czy nie czujesz się pan wtedy osamotnionym?
BARTNICKI (wskazując dziecko). Mam Nabuchodonozora.
MANIEWICZOWA (z ironiczną kokieterją). To dobre dla kobiety... ale mężczyźnie niańczenie dziecka nie wystarcza...
BARTNICKI (do siebie z niepokojem). Czego ona chce odemnie?
MANIEWICZOWA. Czytałeś pan Baudalaire’a?
BARTNICKI. Nie, pani dobrodziejko1
MANIEWICZOWA. To go przeczytaj! Potrafisz wtedy czytać w swem własnem sercu a może i... w sercach innych kobiet.

(Chwila milczenia).

BARTNICKI. Ja zawołam Franciszkę, niech lampę zapali!
MANIEWICZOWA. Nie trzeba! szara godzina, to godzina marzeń i pokus.
BARTNICKI (na stronie). Gorąco mi!
MANIEWICZOWA. Przed chwilą mówiłam panu, że często w życiu mojem... kłamię. Czy sądzisz pan, że jestem szczęśliwą? Nie! tysiąc razy nie... Chcę przed panem uczynić spowiedź...