Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

RENA. Ach, nie dziś, nie teraz! Jutro rano... powiedz, że ciężko jestem chora...
POKOJOWA. Dobrze — proszę jaśnie pani... czy podać herbatę?...
RENA. Nie! nie! nie chcę! zostawcie mnie samą.

(Pokojowa wychodzi. Rena przez długą chwilę chodzi po pokoju z oznakami najwyższego zdenerwowania. Zapala lampę elektryczną przyćmioną wielkim żółtym abażurem, znów ją gasi, wreszcie dzwoni; wchodzi Michał).

RENA (drżącym głosem). Michale, niech Michał pójdzie na ulicę Pawią... pod numer 13-y.
MICHAŁ. Do pana profesora Halskiego?
RENA. Tak. (pisze nerwowo kilka słów) Tu jest list. Trzeba dobrze dzwonić... Mogą nie otworzyć... trzeba nie odchodzić ode drzwi... nie ustępować... dzwonić.
MICHAŁ. Przynieść odpowiedź?
RENA. Tak... koniecznie. (podaje Michałowi list, ten postępuje do drzwi, ona nagle zrywa się). Michale!
MICHAŁ. Słucham jaśnie pani!
RENA. Proszę mi oddać ten list... (odbiera i rzuca list na biurko). Niech Michał nie chodzi.
MICHAŁ. Słucham jaśnie pani.

(wychodzi).
(Rena znów zaczyna chodzić, wreszcie pada na sofę na wznak i leży tak nieruchoma z rozkrzyżowanemi rękami, wpatrzona tępo w sufit, drzwi się otwierają cicho, widać jak w przedpokoju Halski rozbiera się przy pomocy Mi-