Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

JADWIGA (z uniesieniem wyciąga ręce ku figurce i przerywa Korskiemu). Ależ to fanagra... Pokaż pan!...
KORSKI (z triumfem). A co! a co!...
JADWIGA (patrząc na niego zdziwiona). Co takiego?
KORSKI. Nie spojrzałaś pani na kwiat. Przebyłaś edukację artystyczną... a więc Tanagra... A tamta wyciągnęła ręce po kwiat, dla niej Tanagra była bezużyteczną bryłą... Czy zachowała świeżość wrażeń. — Powiedz pani sama.
JADWIGA. Ja odniosłam tę samą rozkosz, co i ona.
KORSKI. Złudzenie! Gdybyś słyszała jej głos i swój, kiedyście się rwały do tego, co każda z was wybrała, zrozumiałabyś, jaką jesteś nędzarką, a jak ona bogatą.
JADWIGA (po chwili namysłu). To dziwne... nie przypuszczałam nigdy... może masz pan rację.

odstawia na biurko Tanagrę — długa chwila milczenia. Jadwiga siedzi z przysłoniętemi oczyma).

KORSKI. Może mi pani teraz powie, co panią do mnie sprowadziło? —
JADWIGA (odrywa ręce od twarzy). Ciężko mi...
KORSKI. Czy straciła pani do mnie zaufanie?