Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani... (wskazuje na Rózię) skończyła konferencję i miała właśnie odejść...

(Rózia zdziwiona patrzy na niego, wreszcie, zrozumiawszy, uśmiecha się — kłania się z godnością — i kieruje się ku wyjściu. Gdy obie kobiety się mijają poznają się wzajemnie. Zapanowuje milczenie — toną w sobie spojrzeniem, wreszcie pierwsza Jadwiga mówi półgłosem).

JADWIGA. Dobry wieczór pani!
RÓZIA (ucieszona). Dobry wieczór...

(chwilkę milczą, wreszcie Rózia wychodzi. Jadwiga patrzy na nią w zamyśleniu).

KORSKI (podchodzi żywo ku Jadwidze). Pani tu? co się stało?
JADWIGA. Zaraz panu powiem... tylko pozwól pan mi trochę oprzytomnieć...
KORSKI. Rzeczywiście... jesteś wzruszona... drżysz cała... Usiądź pani... proszę!...
JADWIGA (siada). Dziękuje panu! Mam zwykle tak mało energji, że wszystko co wymaga pewnego nakładu siły z mej strony, wyczerpuje mnie... (pociera ręką po czole). Czy nikt tu już nie wejdzie?
KORSKI. Nikogo się nie spodziewam. Zresztą dla pewności drzwi zamknę (idzie ku drzwiom i zamyka drzwi). Co zaś do tej... pani która tu była przed chwilą...
JADWIGA. Mnie nie chodzi o to, aby nikt nie widział, że byłam u pana, lecz o to, aby nam nikt nie przeszkodził w rozmowie.
KORSKI. Czy rzecz, którą mi pani powiesz, jest tak ważną? —