Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiązku oszczędzania im widoku gorszących scen w pożyciu małżeńskiemu
JADWIGA (cicho). A jeśli dzieci niema...
KORSKI. Tem łatwiej i tem prędzej powinno się zerwać związki, które są katorgą. Skoro pani kiedy zobaczy tę swoją przyjaciółkę — niech jej to pani powie. Niech pani na nią wpłynie, aby stała się człowiekiem wolnym, silnym, samoistnym i samodzielnym. Tylko wtedy kobiety będą miały prawo mówić o równouprawnieniu, jeśli dbać będą o los własnych dusz i o swą godność cielesną. Niewolnica?... ależ to przesąd! Niema niewolnic — chyba same być niemi chcecie.

(Jadwiga zamyślona siedzi nieruchoma).

KORSKI (mówi dalej). Tak... tak... ja mam rację!
JADWIGA (po chwili). A taki rozwód to dużo kosztuje?
KORSKI. Zapewne, (z energją adwokacką). Ale kto koszta oblicza, gdy chodzi o uratowanie szczęścia całego życia? — I tu... widać drobiazgowość kobiecą. O! ile kosztuje... Lepiej cierpieć całe życie, niż wydać pieniądze... Oj kobiety kobiety (wstaje, idzie do okna — patrzy przez szybę). Pani wie — ta kobieta ciągle stoi... nieruchoma — ledwo dostrzec ją można... ale ja mam bardzo dobry wzrok... (Jadwiga zastania twarz rękami i tuli się do stołu, Korski do niej podchodzi). Co Pani?... Czy pani tę kobietę zna?