Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

madę łotrów i wyzyskiwaczy, (do Jadwigi, która zbliża się do okna i patrzy na ulicę). Tak... człowiek uczciwy! Niemam sobie nic do wyrzucenia. Gdy kosztorys zrobił — przyjąłem — więc czego chce?
JADWIGA. Jeżeli czujesz swe sumienie czyste, dlaczego czekasz? Stań oko w oko z tą kobietą...
RYSKIEWICZ. jeżeli zechcę, to pójdę... Ej moja pani!.. Coś mi tak wygląda, że ty zaczynasz poddawać w wątpliwość moją uczciwość.
JADWIGA (z wyczerpaniem). Ależ nie — nie! to wiadoma rzecz. Jesteś bardzo uczciwy, czynny, zapobiegliwy, energiczny. Czy jesteś zadowolony?
RYSKIEWICZ (z uśmiechem ironji). Dobrze czuję, co się tam kryje! Nie zdurysz aptykara szejdwaszom! Wystarczy, ażeby twoja mamcia przeszła tędy, a odrazu czuć nienawiść do mnie. O! wiem co mi powiesz... mamcia! ciebie bardzo lubi, bardzo chwali!... Naturalnie — boi się mnie — dlatego.
JADWIGA. Boi się?
RYSKIEWICZ. Jak każdy człowiek fałszywy człowieka prawego, jakim ja jestem!... (idzie do komody). Gdzie moja woda kolońska? O!... już ubyło!... Przysięgnę, że to ten tłomok Kaśka zużywa ją dla siebie (zaznacza ołówkiem). Tak... teraz będę wiedział! Więc mówiłem, że matka twoja boi się mej prawości!... Ja i wy, to dwa światy. Ja człowiek prawy, a wy... kapitali-