Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

KORSKI. Ogarnął panią lęk...
JADWIGA. Tak... tak...
KORSKI. I cofnęłaś się pani. I cofniesz się tak raz drugi i trzeci!
JADWIGA. Nie...nie... to dlatego, że była noc.
KORSKI. Nie — to dlatego, że wewnętrzna walka zeżarła pani siły i to co cię podtrzymuje w tej chwili, to tylko nerwy, tak, nic więcej tylko nerwy. Podczas gdy dzisiejszej nocy ja robiłem obrachunek sił naszych wspólnych — pani faktycznie przekonałaś się, że tych sił nie masz.
JADWIGA (zgnębiona). Gdyby tak było w istocie, to byłoby straszne...
KORSKI. Będzie jeszcze gorzej. Ta czarna otchłań, która dziś uosabiała dla ciebie ta sień — jest niejako syntezą twego przyszłego, samotnego życia. Nawet sztucznego ogrodu, o jakim dawniej mówiłaś, nie zawiesisz w tej pustce. Tu — możesz wywołać ten miraż, odgraniczając się, chwilę od codzienności. — Tam codzienność przeniknie cię jak natrętna woń i zadusi piękność kwiatu...
JADWIGA (z oczyma przymkniętemi). Mam więc się zadowolnić kradzioną chwilą ułudy?
KORSKI. Pamiętaj pani, iż życie to, które widzimy, zostaje zwyciężone zawsze tem, co jest dla nas niewidzialnem, a potężniejszem istnieniem.