Niech się pani uspokoi... Pani się nic nie stanie... WIELHORSKA. Ja nie o siebie... ja o dzieci... czy one zdrowe? czy... żyją? KORNIŁOF. Dzieci pani zdrowe. (Odchodzi do pokoju Horna).
(Milczenie, tylko słychać znów muzykę, śpiewy i śmiechy, głos kobiecy nuci „Razdzieli sa mnoj ty dolju“).
1. KOBIETA (do drugiej). Pani dawno tu czeka?
2. KOBIETA. Półtory godziny.
1. KOBIETA. A ja przeszło dwie godziny.
2. KOBIETA. Panie mają kogo... tam?
1. KOBIETA. Tak! ja mam córkę — wróciła z zagranicy — tam się w coś zamieszała... wzięli... ja tu już ósmy raz.
2. KOBIETA. O pozwolenie zobaczenia się z nią?
1. KOBIETA. Tak! zimno już — chciałabym jej dać trochę ciepłego ubrania.
2. KOBIETA. Ja mam tam już drugi rok syna... ale przyjeżdżam rzadko, i bo mieszkam aż za Kaliszem.
Cicho — prawie szeptem.
3. KOBIETA (młoda). Ja przyszłam pierwszy raz, chcę prosić za moim bratem, które-