Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dam tego rubla. (Biegnie do Bukaszki). Wot tiebie rubl Bukaszka... spriacz!
BUKASZKA (zdziwiony). Za czem wy mnie eto dajetie Barysznia?
SONIA. Tiebia w mordu ciełyj dzień bijut.
BUKASZKA (naiwnie). Nu tak czto? morda nie szklanka, nie stłucze się.
SONIA. A! (Do Zofji).h On nie pojmuje. On nie pojmuje.
ZOFJA. Uspokój się Sonio!
SONIA. Czto? ja nerwna... ja tak, jak ma-masza — u mnie nerwy się rozchodzą i mnie serce boli... i wszystko mnie tu dręczy... Ot papasza... ja się jego boję, on straszny, on się zawsze śmieje... On mnie wieczorem każe grać waszego Szopena, gasi świecę... a tu ktoś stoi — wtedy jęczy, płaczę, żali się... o! (Spostrzega Aniuczkina). Madam! tam ktoś jest madam!
ANIUCZKIN. Radi Boga... Sonio Tarasiejewno... eto ja... Aniuczkin...
SONIA. Ach!... to wy!... Boh jak ja się zlękłam. A to czemu wy się chowacie po kątach? Ach madam Zdanowska — ja dla waszych rebionków przygotowałam trochę konfektów. One w spalni u mamaszy — ja przyniosę — nie odmawiajcie, a to pomyślę dlatego, że ja Ruska a wy Polka. (Wybiega na prawo — Łukaszka wyszedł).