Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dżentelmeny... Tak ot... ja na wasze rozkazy. Jakie wasze rozkazy?
ZDANOWSKA. Chodźcie dzieci... musimy odjechać.
ANIUCZKIN. Ale na co? na co? dzieci ustały... zmarzły... czaju im trzeba! Ot tam w domiszkie ciepło i czaj jest... Aj! a! madam Zdanowska, niedobra z was matka... dzieci głodne a wy chcecie jechać.
PROSKURÓW. Pazwoitie... poznakomitsia. Ja Fadiej Pawłowicz Proskurów... w domiszkie moim komnatka na wasze usługi. Ja lubię Polaków i zawsze moje komnaty im oddaję a głównie damom.
ZDANOWSKA. Dziękuję panu! Ale doprawdy pojąć nie mogę. — Pan zawsze w takiej walce z moim mężem.
ANIUCZKIN (chytrze), Ja muszę... To służba... Nu... w duszy... ja inaczej razpołożen.. Ja ot czołem przed wami madam... Nu... czto? i ja człowiek jak inni... (Chwyta dziewczynki i całuje je namiętnie). Ach! duszenka ty miła... (Namiętnię). U ciebię oczy jak u... (Stawia dziecko na ziemi i stara się uspokoić). No... idźmy... napojemy dzieci czajem...
ZDANOWSKA. Jeśli już tak ma być, to proszę o jedno. Jestem bardzo zmęczona... dzieci pragnę do snu ułożyć... chciałabym zostać sama.