Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chodzi przez oddział drugi — wchodzi do trzeciego — Kazimierz Wstrząsając kratami przypada na kolana.
KAZIMIERZ. Anno! ja pójdę z tobą!

(Anna zatrzymuje się chwilę, oblana światłem lampy, robi giest pożegnalny ręką i odchodzi w milczeniu — Słychać łoskot zamykających się za nią drzwi).

KAZIMIERZ. O psy! psy!... wy mi ją wywozicie... a ja zostaję! o jaki ja podły!

(Szaleje przy kratach).

KORNIŁOF (w 2 oddziele). Proszę być ciszej... co to znowu?
KAZIMIERZ. A to ty? ty szatanie, coś mi duszę spętał swojem słowem honoru i uczynił ze mnie nikczemnika!
KORNIŁOF. Ja z pana zrobiłem porządnego człowieka...
KAZIMIERZ. Porządnego człowieka? czy słyszycie? wy wszyscy, wy trupy tam gnijące pod memi nogami... wy wszyscy, coście się u tych krat żegnali i o te kraty kaleczyli sobie ręce? Porządny człowiek? To dla was to słowo... to dla tych, co mają kraj, gdzie mogą być porządnymi ludźmi... nie dla nas! nie dla nas! Ha! ha! ha! uwolnili mnie... po to, żeby za mną chodzić, tropić mnie, węszyć uwolnili mnie, a duszę mi ukradli i tu do jakiejś celi zamknęli... psy! psy!
BOTKIN (podchodzi do Kazimierza). Małczat’!