Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ko, jak przed... ojcem. Ja panią może z tego labiryntu wyplączę. Mnie pani żal... No, no... kto pani te książeczki przez granicę przewoził? to główne — skoro pani mi to powie — to wina pani się zmniejszy...

(Anna milczy).

Nie chce pani na to odpowiedzieć? — No, to nie — ale teraz może mi pani powie, dlaczego narzeczony pani mieszał się w to wszystko? Po co? na co? On mi mówił! (poruszenie) — co? pani nie wierzy, iż on w tej kwestji ze mną rozmawiał? Ależ pani — on sam mi wszystko powiedział, jak i co — w jaki sposób odbywała się kolporterja. Tylko niech go pani za to nie wini. On dobry chłopak, ale on ma słaby charakter — on nic ukryć nie może. Przytem niestały... dziś pani, jutro tamta...

(Anna podnosi głowę).

Co pani chce? to przecież jeszcze bardzo młode — przytem chodził to tu, to tam... Ładna dziewczyna — nie umiał się oprzeć pokusie... Tylko mnie to dziwi, że mając taką narzeczoną, mógł równocześnie zawrzeć znajomość z jakąś dziewczyną z restauracji...
ANNA. Milcz pan... nie kłam dłużej!
K0RNIŁOF. Nie, panno Anno — ja nie kłamię. Ja z czystego serca mówię całą prawdę.. O, patrz pani — tu podczas rewizji w jego papierach znaleźliśmy fotografję tej