Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kim usuwam, że mnie lada chwila ktoś potrąci... że...

ZBYSZKO.
(z ironją).

To źle, panna Dulska powinna iść naprzeciw tak... rozumiesz? Ktoś potrąci ty jego, to powinna być nasza zasada, jak najwięcej miejsca, für die obere zehn tauzend milionen kołtunen.

MELA
(patrzy na niego chwilę).

Zbyszku. Dlaczego ty nas wszystkich tak nielubisz?

ZBYSZKO.

Za mało nielubisz, ja was wszystkich nienawidzę i siebie razem z wami.

MELA.

Siebie nienawidzisz także? A ja znowu... Pozwól mi trochę z tobą porozmawiać, dobrze? Jak szara godzina nadejdzie, to ja dałabym wszystko, żeby módz z kimś dobrze, cicho, spokojnie porozmawiać, tylko, że u nas niepodobna, jak w tartaku. Mama mówi, że się pracuje, ale przecie można i myślą pracować, prawda Zbyszku?

ZBYSZKO.

Mów... Mów...

MELA.

Ty siebie nienawidzisz, a ja to siebie żałuję strasznie, nie dzieje mi się nic złego, mam ojca, mamcię, was, chodzę na pensję, jestem