Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
WDOWA.

Bo... mój drugi lokator mówi, że mu to przeszkadza.

FEDYCKI.

W takim razie nie ma serca.

WDOWA.

Jakto?

FEDYCKI.

Bo nie lubi muzyki.

WDOWA.

On mówi, że gramofon, to rozkosze głupców.

FEDYCKI
(zrywa się, biegnie do gramofonu i nieznacznie go zatrzymuje).

On sam jest głupi...

(gramofon sam ustaje).

Ja go znów nastawię na orkiestrę — wtedy będzie wiedział, co to jest tak mówić.

WDOWA.

Proszę pana tego nie robić. On się wyprowadzi.

FEDYCKI.

No to co? Ja to pani odszkoduję. Wezmę także jego pokój.

(Wdowa wzdycha i macha ręką).
FEDYCKI.

Niema co wzdychać. Kiedy mówię tak, to będzie tak. Chyba, że się pani w nim kocha.

(przechodzi do szeslągu).