Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to wydrą... A ja żebrakiem być nie chcę... ja ich dobroczynności nie chcę: ja chcę, żeby mi dali pracować na mały kawałek chleba!

AWRUMEL.

Dlatego ja nawet już ludzi o pracę nie proszę, bo jeszcze ust nie otworzę, a mnie już rzucają kopiejki, żeby się mnie pozbyć!

JOJNE.

Co ja się nachodził, naprosił! — wszędzie byli więksi, silniejsi odemnie. Ja tylko sposobny do ręcznej pracy, a inni, co mieli więcej siły, zabrali mi ją zaraz. I nieraz, jak ja widziałem, Awrumel, jak oni tak między sobą się jedli i kłócili o ten zarobek — ja uciekł, Awrumel, bo mi wstyd było i mnie i ich! (Ogląda się) Kto to? Jańcio? Co on tu robi, Awrumel?

AWRUMEL.

On się pogodził z Chaną i on teraz jest od rabina przy macach, co on jest... pobożny.

JOJNE
(z gorzkim uśmiechem, kiwając głową)

I jemu za tę pobożność płacą! O! I on się z Chaną pogodził! i on znów tam do nich powrócił... O, Awrumel! a ja myślał, że jemu duszno, jak mnie, i że on poszedł w świat pracować i starą skorupę z siebie zrzucić!

(Szmule powraca i siada do roboty na miejsce Nusa; pomaga mu żyd, który krajał macę kółkiem).
AWRUMEL.

Może on chciał i to zrobić, Jojne, ale on