Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dobrze, mnie było ciepło — ja był rad, ja się weselił — ja piosneczki chciał układać... i nagle ja dostał kamieniem w głowę. O! takie małe chłopaki, takie dzieci śmiały się ze mnie i zaczęły na mnie piaskiem i kamieniami ciskać! Takie małe! (po chwili). I ja nie mogę więcej na słońcu siedzieć i moje wiersze śpiewać! (po chwili). Tam są moje uczniowie z chederu! Oni już wiedzą, że mnie rebe wygnał!

JOJNE.

Złe! złe dzieci!

AWRUMEL.

Nie dzieci złe, to ich rodzice złe, bo nie nauczyli swoje dzieci litować się i kochać ludzi.

JOJNE.

Ja pójdę — ja te dzieci ukarzę!

(Idzie ku drzwiom, otwiera je; widać gromadkę dzieci, które z piskiem uciekają; Jojne patrzy za niemi i później wraca na front sceny).

Nie, Awrumel, ja tych dzieci ukarać nie mogę! Ja tak samo robił, kiedy ja był mały! A przecież ja sam winny temu nie był! Ty dobrze mówisz, że rodzice temu winni, Awrumel! (Po chwili). Ale ja pójdę! ja im powiem to, co im rodzice powinni powiedzieć. (Otwiera drzwi i opiera się o nie; mówi zwrócony do gromady dzieci). Dlaczego wy, dzieci, na biednego starca kamieniami ciskacie? On wie, co nędza, co bieda, co zmartwienie, co niedola. On całe życie dzieci nauczał i był dobry dla nich. On dziś starej głowy nie ma gdzie złożyć, bo on