Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MAURYCY.

To pomocnik mego adwokata, przyprowadź go tutaj. Pozwólcie, że go przeprowadzę tędy do mego gabinetu!

WIEDEŃSKI.

Ależ naturalnie!

(lokaj wychodzi. Wiedeński siada do fortepjanu i zaczyna śpiewać wyjątki z „Bettelstudenta“; szansonistka siada na fortepianie z kieliszkiem w ręku, druga na kanapie. Bernard przy niej. Gwar, śmiech, pisk).
MAURYCY.

Jeszcze będzie mnie nudził interesami!

I SZANSONISTKA.

To wyrzuć go jaknajprędzej.

MAURYCY.

Bądź pewna, iż to zrobię z przyjemnością

(wchodzi Jakób Lewi, młody człowiek, bardzo przystojny, szlachetny w ruchach i mowie).
JAKÓB LEWI
(zatrzymując się w progu).

Przepraszam, ale widzę, że przyszedłem nie w porę.

MAURYCY
(niedbale).

Cóż znowu — chodź pan bliżej. Co mi pan znów przynosi. Jeżeli pieniądze, to witam. Wiedeński, zagraj marsza.

WIEDEŃSKI.

Tureckiego?