Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak ty była mała i Chana, nasz brat był mały, a ojciec jeszcze, choć w szpitalu, ale żył — to ja musiałam pracować w handlu, żeby dla was wszystkich na życie starczyło. Ale teraz ty, Gusta, jesteś duża dziewczyna, Chaim jest u blacharza, biedny nasz ojciec na cmentarzu — to i ja mogę nie handlować więcej, Gusto... i odpocząć.

GUSTA.

Ty już pracować nie chcesz, Mozeso? ty sił nie masz do pracy?

MOZESA.

Nie, Gusto, ty mnie nie rozumiesz. Ja do pracy siły mam, tylko ja do handlu sił nie mam. Ja nie umiem obliczyć zarobku na każdem kawałku koronki i wstążki; ja nie potrafię już tak zrobić, żeby kundmana oszukać na wszystkiem (po chwili). Ja dawniej to dla was zrobiłam — i innych ludzi oszukiwałam nieraz, żeby wam ciepłą strawę dać... ale ja tego robić dziś dla siebie nie chcę i nie będę...

GUSTA
(siada u jej nóg).

Ja ciebie dobrze nie rozumiem, Mozeso. Ale mnie się zdaje, że ty jesteś bardzo mądra, więc to, co mówisz, musi być mądre i dobre. Ale dlaczego ty za mąż iść nie chcesz? Ty ciotkę bardzo tym uporem gniewasz. Może tobie chodzi i o ten wstyd, co tobie Nus na purym bal zrobił? Aj, Mozeso! on bardzo bogaty, bardzo tego żałuje i on mówi, że on tak przez zazdrość