Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MOZESA
(po chwili).

Odszedł! Ja wiem, kto on — to warjat...

JOJNE.

Ty bądź dobra, Mozeso, ty mu przebacz — on zły. On biedny, że zły. Jego trzeba chyba żałować, tak, jakby był chory. Chodź tu, Mozeso, my będziemy jeszcze dalej czytać dziś te książki, co ja w kuferku Małki znalazł.

(Idzie za kontuar, wyciąga książkę i wraca na dawne miejsce).
JOJNE.

Tu jest mowa o żydach, co z lichwy żyją i drugich ludzi obdzierają. Ja ci głośno to przeczytam, a potem ty pomyśl, Mozeso...

(Urywa).
MOZESA.

Czemu ty dalej nie mówisz, Jojne?

JOJNE.

Nie... ja dziś tobie o takich handlach czytać nie będę. Ja dziś koło jej grobu tak długo stał, że u mnie myśl jest czysta i serce żalu pełne. My weźmiemy, Mozeso, tę inną książkę, gdzie są takie słowa, co my nie wszystkie rozumiemy, ale one są piękne i muszą być dobre, Chodź tu, Mozeso!

(Sam klęka z jednej strony krzesła, Mozesa z drugiej).
JOJNE.

Ja cię na tej książce będę uczył dalej czytać.