Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JOJNE
(obojętnie ramionami wzrusza).

Po co? (spostrzega przedmioty, które Firułkes postawił na kontuarze). Skąd to, Mozeso?

MOZESA.

Firułkes to przyniósł i nie kazał ruszać.

JOJNE.

Lajbele} jest tu... Ja go słyszę, on jęczy cicho i żali się.

MOZESA.

On teraz jest sierota — od Chany mąż uciekł.

JOJNE
(kiwa głową).

On to wreszcie zrobił! Ja wiedziałem, że on to zrobi, bo on nie był próżniak, jak mówiła Chana — on był tylko tak jak ja, Mozeso, on tu wysiedzieć nie mógł.

MOZESA.

Ty, Jojne, przecież tu trwasz pomiędzy nami... i dobry jesteś... pomagasz...

JOJNE.

Do mnie jej głos powiedział, żebym nietylko siebie kochał... Jakbym ja siebie kochał, a nie was, to jabym dawno ztąd poszedł... Mnie Awrumel powiedział dziś, że u nas jest taki stary żyd, już nieżywotny, ale taki duch, co się nazywa Ahaswer; on tak po świecie chodzi, wciąż chodzi. I jabym tak chciał chodzić, Mozeso, żeby takiego jęku, jak ten jęk Lajbele, nie słyszeć, żeby nie widzieć, jak