pokochało uczciwego i dobrego człowieka. Od niego to ja do ciebie, Małko, dziś przychodzę.
Od niego?
Tak. I choć na pierwszy wzgląd, krok mój jest zły i nieuczciwy, bo do zamężnej kobiety nie przychodzi się ze słowami miłości od innego mężczyzny, to ja grzechu nie czuję na sobie i śmiało to co robię — mówię. Tak, panno Małko, ja, w imieniu pana Jakóba Lewi przychodzę i proszę cię, zostań ty jego żoną!
Glanzowo! przecież ja jestem już zamężną.
U nas jest wielkie i ważne słowo, gdy kto jest nieszczęśliwy w małżeństwie, u nas jest rozwód!
Rozwód!
Tak! na myśl ci nawet nie przyszło, że możesz wydostać się z twojego grobu i uwolnić z takiego wielkiego nieszczęścia. Bo choć ty udajesz przed ludźmi, że nie jesteś nieszczęśliwa, to ty starej Glanzowej nie oszukasz i ona o wszystkiem się domyśli, jak spojrzy na twoją twarzyczkę i w twoje smutne oczy.