Ta strona została skorygowana.
(Julek wychodzi środkiem).
JAŚNIE PAN.
Maciu teraz o czem innem chcę z tobą pomówić.
MARTA.
Słucham cię, papo!
JAŚNIE PAN.
Hrabia przyjechał — pewnie wiesz o tem?
MARTA.
Słyszałam tylko. Do tej chwili go nie widziałam. Nie spieszy się powitać. Widocznie nie bardzo stęskniony.
JAŚNIE PAN.
Nie przesadzaj, Maciu. Życie trzeba brać jak jest. Poematów niema, chyba w książkach. Chodzi o przyspieszenie twego ślubu. Chciałbym, aby się odbył za kilka tygodni.
MARTA.
Jakto? tak prędko?
JAŚNIE PAN.
Sądziłem, że cię to ucieszy. O ile mi się zdaje, sprzyjasz hrabiemu. Powinnaś więc być mi wdzięczną za przyspieszenie tego terminu.
MARTA.
Ależ moje zdrowie...
JAŚNIE PAN.
Weźmiesz ślub tu w pokoju — każę wam urządzić ołtarz. Widzisz, Maciu, nie czyń mi