Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JANEK.

Nie wiem, jaśnie panienko.

MAD. LATOUR.

Janek się myli. Przejeżdżałam tydzień temu do kolonji — ani śladu traczów lub żydów.

JANEK.

Bo oni tam w głębi i cicho, to robią a przed okiem ludzkiem się tają. Od pola i drogi to las cały stoi jak mur a we środku!... Ale co tam gadać po próżnicy... Ot marnieje, topnieje i tyle.

MARTA
(na przodzie sceny).

Słyszysz, Mizel, las papa znów sprzedał. To straszne! I płynie wszystko jak woda; jak ja widzę tę ruinę, która zagraża lada chwila upadkiem! Ja czuję tę nędzę, którą jedwab pokrywa... Mizel, ja jestem bardzo nieszczęśliwa!...

MAD. LATOUR

Nie płacz, Maciu! Ty wiesz, jak wszelkie wzruszenia ci szkodzą...

MARTA.

Czyż nie lepsza śmierć, niż takie życie?...

JANEK.

Och! jaśnie panienka płacze?! O, panienko! Bóg mnie skarze, jeżeli chciałem wam żałość uczynić! Ja myślał, co panienka także wie o tem i dlatego mej żałości ulżył; bo mnie to także boli, jak widzę żydów szarpiących te