Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MARTA.

Nie bój się, przemocą cię nie weźmie. Trzeba zapytać, czego chce i odesłać go czemprędzej. Jeżeli potrzebuje gospodyni — da mu się pieniędzy, niech sobie wynajmie. Tylko niech idzie dziś jeszcze... Moja mizel, pójdź do Lawdańskiego i powiedz, aby go tu zaraz przyprowadził. Muszę się z nim widzieć i rozmówić — winna mu jestem wiele.

MAD. LATOUR.

Tylko się tak niepotrzebnie nie egzaltuj. Cała jesteś jak w gorączce.

MARTA.

Jakże chcesz?... Pomyśl tylko, coby się z Maniusiem stało, gdyby ją zabrano?...

MAŁASZKA
(udając płacz).

Detyna-by zmarniała... i ja bez niej także.

(Latour wychodzi; flet milknie).
JERZY.

Pozwolisz, że się oddalę?

MARTA.

Proszę cię, zostań; ten chłop rozgoryczony może stać się zuchwałym. Obecność twoja go pohamuje.

(Lawdański wprowadza Julka. Julek jest obszarpany, brudny, bosy. Włosy w nieładzie, głos zachrypły, w ręku fujarka i zawiniątko ze szmatami. Staje nieśmiało w progu i patrzy w ziemię).