Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
HADEN
(do Marty).

Nie potrzebnieś ją popsuła swoją dobrocią.

MARTA.

Wiem o tem. Pobłażałam jej przez wzgląd na dziecko. Dziś już czuję, że zapóźno. Ulegam jej, bo inaczej musiałabym ją oddalić; a ona mówi, że Marjanek rozchoruje się z tęsknoty za nią.

HADEN.

Kto to wie!

MARTA.

Och, to możebne! Półtora roku, jak tu ją przywieźli — nikomu nie da przystąpić do dziecka; przez ten czas Marjanek przyzwyczaił się do niej bardzo. Wolę znosić jej kaprysy, niż narazić dziecko na chorobę.

KAZIO
(do Jerzego, patrząc na Małaszkę).

Ja tę twarz gdzieś widziałem.

JERZY.

Nie patrz w tamtą stronę. Nasze panie mogą się o to obrazić.

KAZIO.

Boisz się żony, czy...

JERZY.

Nie lubię scen, to mi daje na nerwy a jestem już i tak zanadto zdenerwowany.