Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
BRAUN.

Ale, o! zapłacił!

SIEKLUCKI.

No, więc cóż? Czemu pan nie mówisz? Boisz się?

BRAUN
(tajemniczo).

Niby boję się, żeby się w to nie wdał sąd.

SIEKLUCKI.

Cóż to, jaka zbrodnia?

BRAUN.

Nie — ale widzi wielmożna osoba, biedny to się pary z ust boi puścić... Ot, lękam się, żeby przez to oskarżenie jeszcze jakowego prześladowania na siebie nie ściągnąć.

SIEKLUCKI.

Nie bójcie się. Skoro macie sumienie wolne od zbrodni, to o cóż chodzi? Więc byliście u tego Steiermarkta?

BRAUN.

A jakże! Niech go tam Pan Bóg sądzi! Dwadzieścia osiem lat byłem przy cegielni i strasznie się, wielmożna osobo, sterałem. Wzrok to mi pył ceglany wyżarł, tak, że wielmożną osobę ledwo widzę. Niby dozorcą byłem. Brałem guldena niby dziennie. Moja do-