Ta strona została skorygowana.
noc, przepaść, ja na dnie. Ty wejdziesz podsuniesz jakąś myśl — i lżej... (uderza pięścią w biurko), nie taki ciężki.
ANNA.
A widzisz! a widzisz! (po chwili, patrząc na niego serdecznie). Żebyś pan wiedział, ile ja mam do pana przywiązania i wdzięczności. Przez ciebie, przez Wrangowskiego stałam się kobietą czynu, pracy, energji... Więcej — nawet to, czem będzie moja córka, będzie także waszem dziełem.
SIEKLUCKI.
Słuszne, bo nic nie ginie, ani złe ani dobre.
ANNA.
I dlatego dziś, kiedy panu chwilowo sił brak, ja zwracam to, co od ciebie otrzymałam.
SIEKLUCKI.
I dziękuję ci za to gorąco!
(Stoją złączeni uściskiem rąk. W tej chwili wchodzi Rastawiecki, zdejmuje palto, wiesza je i zbliża się szybko do stołu z dziennikami, patrząc z pod binokli na Siekluckiego i Annę).