Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciwszy do domu, zabrałem się do dzieła. Miałem świeżo w pamięci postać tej dziewczyny, która zarysowała mi się nagle przed oczyma ciemnicy kuchennej. Lecz powoli zapał mój stygł. Nie miałem modelu pod ręką, zrobiłem projekt, ot ten; chciałem powrócić, aby namówić tę dziewczynę do pozowania — ale musiałem pracować, by zapłacić ratę krawcowi i mieć z czego żyć. Karjatyda podpierająca świat wzięła w łeb, a sen mój nie ziścił się...

SZERKOWSKI.

Ba! każdy z nas ma w sobie taki sen nieziszczony; a wiesz, to może najlepsze! Pozwala nam to łudzić się nadzieją, że moglibyśmy stworzyć arcydzieło, gdyby nie warunki, nie macocha nędza i tym podobne brednie. Lecz raz dzieło zrodzone i przyobleczone w formy, złudzenie nasze rozwiać musi. Pozostaje smutek i gorycz zawodu. Niechże więc twoja Karjatyda spoczywa w całunie kurzu i złudzenia... Poco ma ożyć?...

WODNICKI.

A jednak, gdybym miał model!...

SZERKOWSKI.

Model twój zapewne w tej chwili nastawia samowar lub romansuje ze strażakiem.

(Słychać pukanie do drzwi. Muzyka ta sama, co w akcie pierwszym przy wejściu Kaśki).