Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
JAN.

Ma panna Marynka recht. Kobieta powinna umieć się sama obrócić i dać sobie rady. Panna Marynka to zuch dziewczyna.

MARYNKA.

E! ja tam nie żaden rarytas. Tylko nie chciałabym paść ludziom na pośmiewisko, jak jaka Kaśka. To nie honornie i to wstyd.

JAN.

Czego mnie panna Marynka Kaśką rekuje? Ja do Kaśki nic nie mam. Ona swoim dworem, a ja swoim.

MARYNKA.

E... dawniej to inaczej bywało.

JAN.

To było dawniej, a nie teraz. Jakie też to panna Marynka ma śliczne oczy... niczem gwiazdy na niebie...(chce się zbliżyć, ale pies na ręku Marynki warczy). Że też to panna Marynka cięgiem piastuje te kudłate djabły.

MARYNKA.

Ano, bo mi bez te pastrany to moja pani dobrze płaci. (Uderza nogą psa). Ale ja, to je tak kocham, o!

JAN.

Dziś sobota — żeby tak panna Marynka