Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
JAN.

Mnie tam wszystko jedno — byle być!

TRAWIŃSKI
(spogląda w bramę).

Także masz zamiłowanie!

JAN.

Zamiłowania to ja tam nie mam, ale widzi pan doktór, ja i miotła — to do siebie nie pasujemy. Mnie się też niecoś lepiej na świecie należy, niż polewać ulice i zapalać lampki. A tak, we śpitalu, to człowiek ma jakieś znaczenie i uważanie. I drugim rozkazuje i wszyscy go słuchają.

TRAWIŃSKI.

Aha!... To ci o to chodzi?

JAN.

A jakże. Niech i ja porozkazuję innym.

TRAWIŃSKI.

W szpitalu także ci będą rozkazywać.

JAN.

Tak, ale honornie! A tu pierwszemu lepszemu za szóstkę kłaniaj się i w nocy wstawaj, a do bramy leć. Strasznie mi się to uprzykrzyło.

TRAWIŃSKI.

Słuchaj-no! czy pani Bukowska wyszła już z domu?