Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiem.
Tuśka zaczęła pić wodę i przygryzać usta, co było u niej znakiem szczególnego zdenerwowania. Widziała, że Sznapsia patrzy na nią uważnie i kilkakrotnie oczy ich już się spotkały.
Rzecz dziwna jednak, że Tuśka we wzroku aktorki wyczytała, oprócz pewnej dozy ciekawości, jakby litość i ubolewanie.
Zaczęło ją to wszystko drażnić w niewypowiedziany sposób. Zmieniła się, zbladła. Czuła się chorą, przebiegały ją nerwowe dreszcze. Słyszała turkot odjeżdżających dorożek. Widziała, jak opróżniały się powoli stoliki. Słyszała głos Porzyckiego, który zaczął opowiadać seryę zakulisowych anegdotek. Lecz ponad wszystko górowało w niej uczucie odczucia smutku i pewnej litości, jakie promieniały ku niej we wzroku siedzącej naprzeciw niej aktorki.
Kilkakrotnie chciała zirytowana odezwać się do Porzyckiego: »Czego chce odemnie ta wasza Sznapsia?« lecz głos wiązł jej w gardle.
Bo ona bezwiednie czuła, czego chce od niej tamta, która może niedawno, może dni temu kilka, »zerwała« po przyjacielsku z tym rozgadanym i ładnym aktorem.
Tamte ciemne oczy z pod kapelusza Lamballe mówiły — och! ile — cały może dramat, umiejętnie ukryty i przyjaźnie upudrowany...
Tuśka to instynktem kobiety czuła i milkła, ziębła, bladła, jakby powiał na nią chłodny, północny wicher, o smutnym, przeciągłym jęku.



XVIII.

Pita zasnęła, lecz Tuśka, ubrana ciągle w swój biały kostyum, snuje się po izbach. Ustawia drobiazgi, bez potrzeby przegląda suknie w szafie, spogląda niekiedy w lu-