Ta strona została uwierzytelniona.
JULJASIEWICZOWA.
Tak... ale fortepianu nie...
ZBYSZKO.
Moja droga — każda kobieta to fortepian — tylko trzeba umieć grać... Ach!... jaki ja śpiący...
JULJASIEWICZOWA.
Czego ty po tych knajpach się włóczysz?
ZBYSZKO.
A gdzież się będę włóczył? Gdzieś muszę.
JULJASIEWICZOWA.
Ja na twojem miejscu starałabym się o jaką znajomość... solidną... no... Tyle mężatek co — Boże.
ZBYSZKO.
Dziękuję. Mam dosyć kołtuneryi w domu i w... samym sobie.
JULJASIEWICZOWA.
Dlaczegóż jesteś... kołtunem?
ZBYSZKO.
Bom się urodził po kołtuńsku, aniele! bo w łonie matki już nim byłem — bo żebym skórę zdarł z siebie, mam tam pod spodem, w duszy, całą warstwę kołtuneryi, której nic wyplenić nie zdoła. Coś taki nowy, taki inny walczy z tym